wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 9 plus kilka moich rysunków! :D

Ale tu długo nic nie dodawaaaałaaam D: Jak tam święta? Co dostaliście? :D Ja od brata ołówki <3 (i inne, ale dla mnie ołówki się liczą xD) No i ostatnio podszkoliłam swoje ''umiejętności'' jeśli chodzi o cieniowanko! :3
Macie 9 rozdział napisaaany w uj dawno :'D Wczoraj w łóżku myślałam sobie i przypomniało mi się o tym blogu xD
Miłego czytania~~

--------------------

Rozdział 9

Komu wierzyć?

''Masz w sobie coś...''

Ocknęłam się, gdy nade mną stał Oliver. Co się stało? Ah tak... Moje ręce były we krwi, bo słoiki rozcięły mi trochę naskórka. Moi rodzice stali w tle, mama płakała w ramionach taty, a ten próbował ją uspokoić.
- Nic Ci nie jest? Cofnąłem się, bo zapomniałem ci czegoś powiedzieć... Ale było za późno... - Otrząsnęłam się i wstałam, głowa mnie boli... Pierwszym odruchem było sprawdzenie, czy w kieszeni nadal jest naszyjnik, na szczęście był. Spojrzałam na rodziców i podbiegłam ich przytulić, to nic, że mną się nie przejmują, ale ja wystawiłam ich na wielką próbę... Odwzajemnili uścisk, majacząc, co się stało i dlaczego? Sama nie wiedziałam, więc co ja będę odpowiadać...
- Przepraszam - Wydukałam pod nosem. Zrobiło mi się zimno, a do piwnicy wpadli Knight z Rozą i apteczkami, poczułam na ich widok niechęć... Jednak to, co powiedział Bezimienny dotarło do mnie, chodź nie powinno. Wiem, że on to zrobił specjalnie, bo przecież jak anioł może mieć jakikolwiek grzech? Nie możliwe. Rozalia od razu zajęła się moimi rodzicami, wyprowadziła ich na świeże powietrze, a Knight zajął się mną i bandażami. Oliver stał i się przyglądał... Czułam przyjemność z tego, że dotykała mnie istota Boska. Jego chłodne, duże ręce gładziły mnie po rękach, a ja zwijałam się raz co raz z bólu, bo szczypało mnie jak cholera.
- Boli? - To sarkazm? Mam nadzieję, że nie. Pokiwałam głową potwierdzająco, a od tyłu przytulił mnie Oliver.
- Ładnie pachniesz... - Mam się bać?
- Dzięki? - Zaczynam się obawiać tego kolesia. Jest szalony jakiś... Nieprzewidywalny! Ale strasznie się wszyscy zmienili! Przynajmniej ta część, którą znałam... Czyli Oliver tylko. Ludzie ze szkoły nadal tacy sami, chcieli zabić, a gdy przyszło im uciekać przed demonem obudzonym w człowieku, to już nie wiedzą o co chodzi i nie chcą mieć z tym nic wspólnego, typowe...
Wstaliśmy i poszliśmy na górę, gdzie Knight został z moimi rodzicami i Rozą, a Oliver zabrał mnie na słówko, do mojego pokoju. Zamknął drzwi, sprawdził, czy nikogo nie ma i zaczął:
- Nie chodź sama w podejrzane miejsca, jasne?
- A Ty znowu z tym jasne? - Zażartowałam, ale on nadal miał poważną minę.
- Słuchaj, Alice. Nie może Ci się nic stać, masz w sobie jak to już było ''coś'' i to jest bardzo ważne, nie pozwól siebie dotykać! - A sam mnie nie raz maca i przytula...
- No i co? Chcesz mi to zabrać? - Oburzył się. Coś musi być na rzeczy, prawda? Bez celu by się tak nie denerwował, złapał mnie za ramiona, przytulił - i nie mam niby dawać się dotykać? Ale ten koleś jest dziwny.
- Nie możesz tego robić, nie daj się oszukać, dobrze? - Powiedział to tak słodko, że aż mu uwierzyłam... Jak taki słodki człowiek może kłamać?
- No dobrze, puść mnie, bo nie mogę oddychać!
- Przepraszam - od razu mnie puścił, a ja mogłam nabrać większy oddech. Usiadłam się na łóżko i dotknęłam znowu kieszeni, aby upewnić się, że nadal tam jest... Niestety Oliver to zauważył. Podszedł i włożył mi rękę do kieszeni, zboczeniec! Próbowałam go bić i odpychać, ale wyjął z kieszeni naszyjnik w kształcie PIK. - Od niego?
- Mój. - Musiałam skłamać, ale on to zauważył... Powtórzył pytanie.
- OD NIEGO? - Tym razem głośniej i groźniej...
- Mój... Nie od niego, na pewno...
- Jakoś ci nie mogę uwierzyć. - Tym razem ja wstałam i go przytuliłam, normalnie źle by było, gdyby ktoś nas przyłapał... Nie żeby coś!
- A teraz mi wierzysz?
- No dobra... - Haha! On się rumieni, ale słodko... CHWILA! Nie mogę tak myśleć, bo co, jeśli on mnie oszukuje? Nie, nie, nie! - Kiedyś Ci coś powiem, Alice... - Dodał z uśmiechem, ciekawe co? Że mnie oszukuje? Czy może o czym innym?
- O czym?
- Przekonasz się... Chodźmy już do kuchni, pora wyjaśnić sprawę z Twoimi rodzicami!
- Masz rację... - Później to od niego wyciągnę! Aktualnie poszliśmy do kuchni, gdzie siedział tata i Knight.
- Gdzie mama? - Zapytałam niepewnie.
- W pokoju z Rozalią, poszła spać, wykończył ją płacz - powiedział rozważnie ojciec.
- Rozumiem...
- Alice, córko - Mam się bać? Jak tak zaczyna mówić, to najczęściej nie mogę potem wychodzić do lasu... - musimy porozmawiać - no to urna...
- Proszę na nią nie krzyczeć, moja wina, proszę Pana - Oliver stanął w mojej obronie, no to go też zabije... Debil!
- Nie będę, ale chcę się dowiedzieć, czego ten koleś chce? I kim jesteście, Panowie?
- Przepraszam, nazywam się Andrew Craven i jestem Pana córki przyjacielem, a to jest Oliver Black, także przyjaciel ze szkoły. - Ciekawe, czy te imię i nazwisko Knight'a jest prawdziwe... Mogłabym wtedy sprawdzić, kim był i kiedy i na co zmarł!
- Przyjaciele, tak? Mogę mieć do Was prośbę?
- Tak? - Odpowiedzieli chłopcy jednocześnie.
- Chrońcie moją córkę przed tym typem, ok? - Martwi się o córkę! Niesłychane!
- Niech się pan nie martwi, anioł Boży czuwa nad nią - Poetyckie, Oliver, a najśmieszniejsze jest to, że naprawdę mam kumpla anioła, haha! Jakby tata się dowiedział, co 'kochany' przyjaciel Oliver mi zrobił, to by twarzy tak do niego nie cieszył. No trudno, chwilę jeszcze pogadaliśmy, tata poszedł pilnować mamy, a ja z resztą udaliśmy się do miasteczka, gdzie mamy szkołę. Oliver zaproponował kino, ale Knight wolał iść do baru, Roza wyśmiała pomysły chłopaków i wyszło, że idziemy pochodzić po galerii handlowej, bo ona potrzebuje nowych butów.
Gdy dotarliśmy na miejsce, było mało ludzi, ale na każdym sklepie wisiała jakaś promocja. Roza i Knight pobiegli na zakupy, a ja i Oliver poszliśmy do sklepu z grami i książkami. Ja na to drugie poszłam, rozejrzeć się po literaturze angielskiej. Nie znalazłam jakiś ciekawych tytułów, bo nie widziałam tu idealnych pisarzy typu King. Potem poszłam na komiksy, ale również i one były tylko od dziesiątych rozdziałów. Zniechęcona udałam się w stronę półek gier, gdzie buszował jak szalony, Oliver. Było na półkach ich ogrom, o wiele więcej niż książek. Pooglądaliśmy wspólnie najnowsze, fajne przygodówki, a potem do kasy, ponieważ kupił on jakąś z nich.
W drodze do lodziarni wkroczyliśmy na trop Rozy, szła z dziesiątkami siatek, a przed nią stał białowłosy z dziesiątką siatek pełnych zakupów... Ja się pytam, JAK?!
- Promocje były? - Powiedział sarkastycznie Oliver.
- Pomóżcie nam, a nie się śmiejecie! - Byłam rozbawiona widząc nie mających już siły, mych znajomych. Śmiesznie to wyglądało, a jeszcze śmieszniej, kiedy obładowani wszyscy razem poszliśmy do Rozalii na herbatę i ciastka. Siedzieliśmy w kuchni i zajadaliśmy ciasteczka, gdy nagle zadzwonił telefon Jednookiemu.
- Halo? - Odezwał się nie pewnie, numer chyba był nieznany - Proszę nie robić sobie takich żartów, dziękuję! - Krzyknął wręcz do słuchawki i walną telefonem o stół, prawie roztrzaskując czarnego smartfona na kawałki. Nerwowy jakiś.
'No co ty nie powiesz...'
A temu co się stało?
'Słyszałam tylko coś o Tobie, zapytaj się, a nie.'
W sumie racja, ale jak zacząć? Na razie panowała cisza, Oliver miał opadnięty wzrok, a reszta spoważniała.
- Co jest? - Przełamałam pierwsze lody. Długo nie odpowiedział, musiałam czekać kilka sporych sekund.
- Chodziło o Ciebie, Alice - zaczął.
- A dokładniej?
- Dzwonił bezimienny i mówił, że ładnie dziś wyglądałaś, że zdjęcie wisi w gabinecie jego 'pana' i on tylko czeka na spotkanie... Musisz uważać, to psychopaci! - Dzięki, sama bym do tego nie doszła... I co ja mam teraz zrobić?
- Jakiś debil! - Knight aż wstał, aby pokazać swoje emocje. Roza tylko załamała ręce... Ja siedziałam jak wryta i czekałam na ich ruch. Oliver wstał i wyszedł z domu, nikt nie wiedział gdzie. Może po prostu miał dość? Roza kazała mi za nim iść, no to oszołomiona wyszłam na zewnątrz, był ciepło... Moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Oliver, ale... Z PAPIEROSEM?! Miałam ochotę mu przywalić w twarz, to nie zdrowe!
- Debilu, Ty palisz?!
- Cicho bądź... Odstresowuję się, no co? I tylko nie debil! - Zaraz powie może, że jeszcze jest gejem i jest w grupie dla upośledzonych lesbijek? Nic mnie nie zaskoczy już chyba, a może?
- ALE TO NIE ZDROWE!
- Dla Ciebie tak, ale ja mogę! - No to kłótnia, ta? Chciałeś? Masz...
- Ale kuźwa chcesz umrzeć?
- Dla Ciebie to ta... - No i zaczął się krztusić, wykrakał, debil! Zaczęłam go walić po plecach, ale to chyba było specjalne krztuszenie, abym się przestraszyła, udało mu się, ale on upadł za to na trawę - No dawaj obok mnie, ładne niebo mamy - dodał z uroczym uśmiechem. A co tam położę się też, ale trochę dalej...
- Wystraszyłeś mnie trochę...
- Trochę? Zbledłaś cała! - Teraz to chyba się czerwona robię jak burak...
- Nie rób tak!
- Dobra, dobra... Czekaj, dopalę... - Zabije go zaraz. - Ładne chmury są, widzisz? - Pokazał palcem na północ.
- Tak, niesamowicie uroczy widok... - Rozmarzyłam się... - Leżenie nie potrwało długo, bo Roza krzyczała, abyśmy przyszli, bo robi obiad. Gdy tylko weszliśmy przez drzwi, Knight uśmiechnął się gwałcicielsko. Nigdy nie zrozumiem tych ludz... Stworzeń.

Dzień zakończył się tym, że zadzwoniłam do domu, że lepiej będzie, jak zostanę kilka dni u Rozy, zanim wszystko się nie wyjaśni... Rano miałam iść po ciuchy, a tymczasem położyłam się na podłodze obok Knight'a, który już głęboko chrapał, a za nim Oliver mruczał coś pod nosem. Roza spała u siebie, w innym pomieszczeniu. Bałam się zasnąć z myślą, że ktoś może czyhać na moja i innych życie...

Dobranoc, Death.

'Dobranoc, Alice...'
---------------------------


Okej, teraz przejdźmy do rysunków! :D

 Moja OC - Cheerful :D
Bex Can
 Zamówionko ^u^
 ślub mojej Cheer oraz OC pana Bex'a :D
 Na urodziny dla znajomego! :)
 Najnowsze w sumie, ale nie wyszło :C
 Kolejne zamówionko xD
 Lost i Ado - kolejne zamówienie xD
 Zgadnijcie... Zamówienie! XD
 Moja Czerfula xD (Cheerful czyta się 'Szerful')
I na końcu prezencik dla znajomej ^-^







Życzę miłego dnia ♥

~Pozdrawiam, Sister of Blood~

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 8

Witajcie po długiej przerwie od opowiadanka XD Miałam wytrzepaną wenę na pisanie (chodź ten rozdział jest napisany od kilkudziesięciu dni chyba XDD).
Życzę miłego czytanka! :D
======================
(Jeśli to czytasz, byłabym wdzięczna o zostawienie komentarza <3)
======================

Rozdział 8

Wyjaśnienie

''Opowiem ci historię o pewnym małym chłopcu...''

Poszliśmy w stronę niewielkiej stodoły, w środku było dużo rupieci, ale ja wspięłam się na piętro, aby tak usiąść się wśród siana. Położyłam się na 'kostce' słomy, a na przeciw mnie rozłożył się Oliver. Patrzył się na mnie, a ja przybita, nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Była taka cisza i cisza... Aż w końcu postanowiłam zapytać o pewną kwestię, która mnie ciekawi i mi się aktualnie przypomniała.
- Oliver? - Zaczęłam niepewnie i cicho.
- Tak, Alice? - Ocknął się, siedział, jakby w transie, jakby był zapatrzony... W sumie był.
- Mam pytanie? Czemu miał służyć rytuał? No wiesz... - I po ptakach. Ciekawe czy odpowie, czy powie, że to nie moja sprawa... Jeśli tak, to się wkurzę, bo to chodziło o moje życie. Długo rozmyślał, jakby się zastanawiał, czy ma mi powiedzieć, czy nie...
- Opowiem ci historię o pewnym małym chłopcu, okej? - Przytaknęłam głową i się wyprostowałam, muszę zachować szacunek. - Pewien chłopiec kiedyś był bardzo niegrzeczny. Pragnął niszczyć na swojej drodze wszystko, co zobaczył, wszystkie jego zabawki były zniszczone, a ścianę drapał paznokciami. Często krzyczał na rodziców, a oni płakali z bezsilności. W końcu ten mały chłopiec uderzył swoją mamę... Sprawa wyszła na światło dzienne, a niegrzeczny chłopiec musiał ponieść karę... Pewnego dnia, po niego przyszli dwóch panów w garniturach, chłopiec się bał... Zabrali go siłą z pokoju, a gdy potem stawiał jeszcze większy opór, musieli podać mu zastrzyk, aby zasnął.
Chłopiec obudził się w dziwnym miejscu, to znaczy to był pokój, ale nigdy go nie widział. Okazało się, że... - W tym miejscu zrobił dłuższą przerwę - Że to był dom dziecka prowadzony przez zakonnice. Z tego okresu, przebywania tam, chłopiec pamiętał tylko Siostrę Alice i dziewczynkę, o długich, prostych strasznie włosach, która przygrywała na skrzypcach jakąś kołysankę co wieczór. Pewnego dnia, kiedy uznali, że chłopiec jest już grzeczny, pewien ksiądz go przygarnął na plebanię i chłopiec tam żyje, czekając na zbawienie, do dziś... To wszystko - Czy tym dzieckiem był on? Chyba tak...
- Ale nadal nie dowiedziałam się, dlaczego to zrobiliście?
- Bo walczyliśmy ze złem, na początku czułem zagrożenie z Twojej strony... Że mogłaś mi zagrozić w doczekania się zbawienia przez samego Boga... Chciałem Cię wyeliminować, ale potem coś stało się nie tak... To jak na mnie patrzyłaś, kiedy Cię przyduszałem, to jakim wzrokiem na mnie patrzyłaś zawsze... Sprawiło, że nie mogłem sobie wybaczyć tego, że wciągnąłem w to całą klasę, lecz było za późno, aby się wycofać. We śnie słyszałem głos, anielski głos Knight'a. Mówił on, że jeśli chcę dostąpić zbawienia, muszę Cię ochronić, a on mi to da, da mi spotkać się z Bogiem... Wtedy, miałem już się wycofać, ale... - Znowu przerwa, do tego miał szklane oczy. Tylko, żeby nie płakał, bo nie będę umiała go pocieszyć! - Bałem się, że oni mi coś zrobią, naprawdę się napalili, bo i tak Cię nie lubili i mieli pretekst, aby się Ciebie pozbyć. Postanowiłem, że Bóg mnie kocha i jeśli pozbędę się Ciebie... To... To On mi wybaczy, ale szybko doszedłem do wniosku, że to nienormalne. Jednak to zrobiłem... Wbiłem ci w brzuch nóż, a Ty, zdesperowana, niewinna, słaba psychicznie dziewczyna, poprosiłaś o pomoc demona, który ogarnął Twoją duszę... Zrobiłaś mi krzywdę, ale to mi się należało... To oko jest przykładem tego, że nie powinienem tego robić... - W tej chwili zdjął swoją przepaskę i otworzył oko, było czerwone, nie było widać źrenicy ani białka, wszystko czerwone... Co ja zrobiłam?! - Nie przejmuj się tym, nie obwiniaj się... - i zasłonił oko. Jak mam się nie obwiniać? Nie wiem jak się odezwać, zabrakło mi mowy... - Knight powiedział, że nie umrę od tego, więc nie przejmuj się, nawet nie boli już. No już, nie płacz... - Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać, musiało przyjść samo z siebie. Oliver mnie przytulił, głaskając jednocześnie mnie po głowie. Poczułam się przez chwilę bezpieczna, ale ta chwila nie trawa za długo... Szybko się odsunął, wstał i przesiadł się na swoje miejsce, na przeciw mnie.
- Kim jest Bezimienny? - Zadałam kolejne pytanie, jak już wiedzieć, to wszystko...
- Niestety to tajemnica, ale proszę, nie zadawaj się z nim. On jest niebezpieczny, aktualnie pracuję z Knightem, aby odnaleźć ich kryjówkę, tak zwany ''księżyc'', ale właściwą nazwą na to miejsce jest ''Midnight Dream'', tajna organizacja ludzi. - A to ciekawe. Słyszałam o różnych organizacjach, ale o tej pierwszy raz... W sumie tajna.
- On powiedział coś dziwnego, coś co mnie zaniepokoiło.
- Co takiego? - Zapytał z dziwnym uśmiechem.
- Powiedział, że mam w sobie coś, co ''przyciąga demony'' - Zacytowałam. Nie byłam do końca pewna, czy dobrze robię, mówiąc to mu. Wyglądał, na przestraszonego, że dowiedziałam się czegoś, czego nie powinnam... Podrapał się po głowie i uśmiechnął się znowu, tyle, że szerzej... A temu co?
- Hehe! Nie przejmuj się tym! Ja... Ja muszę już iść!!! - No i uciekł, chciałam za nim skoczyć z drabiny, ale zaczepiłam się i szczebel i oczywiście spadłam z hukiem z czterech metrów, około. Świat zawirował, a mi się chciało wymiotować. Powstrzymałam się, ale zauważyłam już, że Oliver uciekł, nie przejmując się tym, co się stało.
'Głupia, coś mogło się stać...'
Nie przesadzaj, żyję! Przejmuję się tylko tym, co usłyszałam... Wiesz może Death, co chodzi ze mną?
'Że nie masz za grosz rozumu?'
Miłe, dzięki. Chodzi mi o o mój środek... Coś w nim jest?
'Zło i nienawiść, haha!'
Jesteś jak zwykle bardzo miła...

Nie dostałam odpowiedzi, poszła sobie... Mój wzrok przykuło małe coś, które się świeciło obok starego łóżka i siana, na którym leżała wtedy człowiecza Death...
Podeszłam i to, co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło.
Na podłodze leżał wisiorek, srebrny z zawieszką ''Pika'', jak ten pik z kart. Wyglądało jakby dało się otworzyć... Gdy miałam to już rozpracować, usłyszałam krzyk, tak straszny, że upuściłam naszyjnik, a samą mnie rzuciło na szafę, która tam stała.
'NIE DOTYKAJ TEGO!' - Usłyszałam, to była wydzierająca się na mnie Death...
CICHO BĄDŹ!
'NIE DOTYKAJ! NIE!' - Czy to dla niej ważne? Chyba tak, skoro nie chce, abym zobaczyła co w środku...
Dobrze! Nie otworzę tego, ale daj mi to wziąć! Nie chcesz, aby ktoś inny to znalazł?
'Jeszcze nie teraz... NIE MIAŁAŚ JESZCZE TERAZ TEGO ZNALEŹĆ!'
Błagam, nie krzycz, bo mnie głowa boli od tego... Nie otworzę, obiecuję! Uspokój się!
Usłyszałam warczenie Death, coś krzyczała, ale nie mogłam wytrzymać, więc użyłam 'Kore demo shitsuji DEATH', a ona po prostu ucichła... Upadłam ze zmęczeniem na podłogę, a świat po raz kolejny zawirował przed moimi oczami. Po kilkuminutowym rozmyślaniu wstałam i poszłam do domu, oczywiście zabierając naszyjnik, ukrywając go w kieszeni, od kurtki, którą mi pożyczyła Rozalia... Potem oddam ubranie, ale najpierw je przepiorę.
Weszłam do domu, ale nikogo nie było, dziwne, było otwarte...
- Mamo? - Zawołałam, aby się upewnić, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi... Chodziłam kolejno po wszystkich pokojach, ale żadnego żywego, czy też umarłego człowieka nie widziałam. Byłam sama, dom był pusty, ale drzwi do domu były otwarte, a to nie było podobne do moich rodziców. Oni są rozważni... Z piwnicy, której nie sprawdziłam usłyszałam, jak spadła skrzynka jakaś. No tak, pewnie porządkują piwnicę! Idę do nich, weszłam w drzwi i schodziłam na dół, w ciemną piwnicę, tak już mieliśmy, że światło było tylko na końcu, w pomieszczeniu gdzie znajdowały się słoiki, piec i starocie.
Za mną zatrzasnęły się drzwi... Co jest?
- Halo, czy ktoś tu jest? Mama? - Zapytałam z nadzieją, że ktoś mi odpowie i będzie to mama lub ojciec. Niestety, usłyszałam tylko śpiew mężczyzny, znajomego już mi głosu, ale w panice nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należy. Pobiegłam w stronę śpiewu... Przez długi korytarz, aż w końcu do pomieszczenia z wszystkim. Do krzeseł byli przywiązani moi rodzice, przerażenie próbowali krzyczeć, ale nie wychodziło im to, przez szmatę na ich twarzy. Stanęłam jak wryta. Za nimi stał... Bezimienny!
- CO TY ZROBIŁEŚ! - Krzyknęłam bez namysłu, ale ruszyć się nie mogłam, chciałam pomóc rodzicom...
- Ja? Ja tylko uciszyłem Twoich rodziców, bo problemy robili... - Na sobie miał tę samą bluzę co wcześniej, ale tym razem na twarzy miał niebieską chustkę, która nie pasowała do niczego. Brak gustu... Oczy przykrywała mu ciemnobrązowa grzywka i był upaćkany krwią... Jak zdążył w tym czasie to zrobić? Złapałam się za kieszeń w nadziei, że będzie tam coś, czym będę mogła w niego rzucić, ale tak był tylko naszyjnik, którego nie mogłam otworzyć...
- Zostaw ich, czego chcesz? - próbowałam coś robić, cokolwiek...
- Mój Pan się niecierpliwi... Czeka na Ciebie, myślał, że przyjdziesz od razu się z nim spotkać! On na Ciebie czeka, Alice! Nie to co Oliver z Knightem, co chcą tylko twojego elementu, aby odkupić swoje winy u Niego... W sensie Boga. Rozalia z nimi współpracuje, też jej nie ufaj... A ten demon? Zdobył tego, czego chce i tyle mu potrzeba... Hahaha! Jesteś naiwna, lecisz na słodkie oczy Oliverka? Hahaha! - Jak śmie?
- JAK ŚMIESZ MÓWIĆ TAKIE RZECZY?! - Poczułam jak tracę nad sobą kontrolę, nawet słowa wypowiedziane przeze mnie wydawały mi się obce, nie moje...
- Spokojnie, Alice. Ładne imię, niczym 'Alicja w Krainie Czarów', hahaha!!! - Nie kontrolując ruchów podeszłam do niego i próbowałam go szarpać. Próbowałam, dlatego, bo on był o wiele silniejszy i po prostu trzymał mnie, a ja nic nie mogłam zrobić... Rzucił mną o półkę ze słoikami, a dwa z nich spadły i rozbiły się na moim ciele... Koleś zaczął się ze mnie śmiać, a następnie wyjął nóż i zapytał:
- Idziesz ze mną?
- Nigdzie nie idę, TY BYDLAKU!
- No trudno, żegnaj, ale pamiętaj, że tu wrócę... Alicjo! - Koleś zniknął, a ja tylko usłyszałam wkurzenie Death i zemdlałam.

Co się dzieje?


Prezent dla przyjaciółki <3


Miłej niedzieli! 
~SisterOfBlood

niedziela, 26 października 2014

Kilka moich artów! :D

Zapraszam do oceniania! ^^


GIFT dla Rainbow Dzuli

PC dla OLJA242 na dA


Prośba o zrobienie avatara, no i jest ^^


Zamówienie, które powtórzę, bo zadowolona z tego nie jestem :/


Zamówienie dla znajomego, potrzebował do czegoś xDD


I tutaj gifcik znowu dla Rainbow :3



=========================

~Udanego wieczoru, Sob.

Rozdział 7

Witajcie!
Mam ten rozdział od bardzo dawna, ale po prostu zapominam dodawać xD
Także ten... Miłego czytanka! :3
(Dziś dodam jakiś wpis o moich OC i o bohaterach opowiadania XD)
==========================

Rozdział 7

Powrót do szkoły

''Znowu Ty?''

    Gdy się obudziłam, obok leżał Knight, który się ślinił. Z niesmakiem, delikatnie go wyminęłam i wstałam. Wyszłam z pokoju na korytarz, dość długi, koloru beżowego z obrazem drzewa, chyba sosny zwyczajnej. Po bokach znajdowały się po dwie pary drzwi, jedne z nich były otwarte i co się okazało, prowadziły do kuchni. Była zwyczajna, biała z brązowymi szafkami. Na środku stał stół, dość wielki, jak na jedną osobę. Przy kuchence stała Roza i coś smażyła. Gdy mnie zauważyła, uśmiechnęła się, pomachała i pokazała gestem, że mam usiąść.
- Cześć - Powiedziałam, odwzajemniając uśmiech. Ona jest naprawdę miła... - Co tak pachnie?
- Smażę naleśniki! Mam nadzieję, że lubicie, staram się, hihi - Nie ma co, słodka to ona jest! Ma uroczy głos, jak na swój wygląd, po którym bardziej spodziewałabym się poważnej, dorosłej kobiety, a nie nastolatkę. Miała do ramion kasztanowe włosy, dość proste, jej oczy były niebiesko-zielone. Była wysoka i szczupła, aktualnie ubrana w lekką, czerwoną sukienkę i biały fartuszek. Miała też podkolanówki koloru czarnego.
- Ja uwielbiam naleśniki, ładna sukienka tak w ogóle - Trzeba być miłym do osób, które są miłym dla Ciebie. Może uda mi się z nimi zaprzyjaźnić? Nie chciałabym kroczyć ścieżką zła...
'Kroczysz nią... Dlaczego jeszcze stąd nie uciekłaś?'
Nie będziesz mi mówić, co mam robić!
    Roza chyba zauważyła, że jest coś nie tak, bo podeszła do mnie i przytuliła. Szeptała, że będzie dobrze i nie mam się przejmować głosem w mojej głowie... Jak mam jej uwierzyć, że będzie lepiej?
- Ciii, zaraz ci przejdzie... KNIGHT! - W sekundzie usłyszałam, jak ktoś spadł z łóżka, następnie w drzwiach stanął nie kto inny, jak Knight. Przestraszony, wyciągnął rękę i położył ją na mojej głowie. Przyjemne uczucie, poczułam, jakby ręka mojego ojca, opiekuńcza ręka rodziców... Spoczywała na mnie i przepełniała mnie radością i dobrocią. Po chwili zdjął ją z głowy, ale położył obydwie na ramionach i przytulił.
- Już po wszystkim, wyleczę Cię ze zła... - Siedziałam jak sparaliżowana. Roza znowu powróciła do kuchenki, Knight usiadł obok mnie, a niewyspany Oliver stanął w drzwiach. Ziewając, przywitał się zwykłym ''dzień dobry'' i usiadł no krześle, naprzeciw mnie.
- Co mamy na śniadanie? Głodny jestem, normalnie zjadłbym konia z kopytami!
- Naleśniki, niestety mięsa w nich nie ma, ale dziś trzeba iść do szkoły, tak tylko przypominam - Nie! Nie chcę tam wracać.
'Masz odwagę pokazać się tym, których chciałaś zabić? Tego tyczy się też Oliver...'
Nie mogę dać po sobie znaku, że ona nie odeszła... Będę Cię ukrywać Death, wierzę, że kiedyś staniesz się dobrą osobą...
'Ale marzenia...'
    Nie dobrze, że muszę iść do szkoły, bo nie chcę mi się wszystkiego nadrabiać, a pewnie sporo tego...
- Mogę zostać? - Spytałam z nadzieją, że jednak pozwolą mi być w domu jeszcze jeden dzień...
- Niestety, musimy iść do szkoły, Oliver ma dla Ciebie notatki, ja się przeniosę do Waszej klasy, będzie tak lepiej. Będę mógł Was obserwować, hihi! - Jeszcze tego brakowało, nie chciałabym, aby ktoś widział jak się na kimś będę wyżywała, potrzebuję wyładować złość i boję się, że zrobię to w szkole... Nie może mnie zobaczyć anioł, on jest blisko Boga, a ja daleko...
'Nie masz szansy na niebo, Alice'
Wiem i to mnie strasznie boli...
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Może po prostu Oliver weźmie mi notatki, albo Ty będziesz obserwował zza szkolnych murów?
- Spokojnie, poradzisz sobie, jesteś zdolną uczennicą...
- Czy ja wiem?
- Oliver, zajmiemy się Alice, prawda?
- Taa... - Biedny Oliver nie wiedział o czym Knight do niego mówi, oczy mu się zamykały, a sam ledwo kontaktował ze światem zewnętrznym.
- No dobrze, pójdę... - Kiedyś trzeba stawić temu czoła, prawda? Muszę tam pójść i udawać, że nic się nie stało, to proste, nie? Knight pokręcił głową, a Rozalia skończyła przygotowywać naleśniki, zjedliśmy je ze smakiem, popijając kawą, a gdy skończyliśmy, uznałam, że muszę wziąć prysznic. Za radą Rozy weszłam w drzwi z dziurkami na dolne, a gdy weszłam ukazała mi się zwyczajna, biała łazienka z wanną zamiast prysznica. Rozebrałam się i położyłam w wannie, rozmyślając czym jest życie. Czyli typowe rozkminy w trakcie brania prysznicu czy kąpieli. Każdy chyba takie myśli miewa, prawda? No raczej... Ktoś zapukał.
- Zajęte! - dokrzyczałam, bo pewna nie byłam, czy czasami zamek nie jest zepsuty i ktoś nie wbije mi do łazienki.
- Spokojnie, to tylko ja, Roza! Mam dla Ciebie kilka ciuchów, bo nie możesz ubrać tych od choroby. Mogę wejść? Nie będę patrzeć, hihi!
- Wejdź... - drzwi się otworzyły... Wiedziałam! To było dość niebezpieczne, ale na szczeście to tylko ona, więc spoko. Gorzej gdyby Kni...
- Czeeść! Ładne nogi, haha! Spokojnie, tylko chcę wziąć pastę do zębów - KNIGHT TY MENDO! Czułam, że jestem czerwona jak burak, szybko zakryłam rękoma swoje ciało, ale było za późno i tak większość widział, sukwa pierdzielona. Zemszczę się na nim kiedyś, Roza go wygoniła szybko i krzyczała, że jestem nastolatką i jestem wrażliwa, a on jako dorosły i to jeszcze anioł nie powinien wchodzić do łazienki, kiedy w wannie leży dziewica! Zabije go, normalnie uduszę...

Gdy wychodziłam, zawinęłam się od razu w ręcznik, bo bałam się, że znowu jakiś debil mi wbije do kibla. Wytarłam się i wlazłam w bieliznę, którą zostawiła mi Roza, dziwne, że mamy te same rozmiary... W każdym razie dała mi jakąś przykrótką spódniczkę koloru czarnego do tego czerwoną bokserkę i do tego... CZARNĄ I CZERWONĄ PODKOLANÓWKĘ! Zwariowała, że ja mam to ubrać? Nie no musiałam krzyknąć.
- ROZALIA! - Zmarłego bym obudziła.
- Tak? - Usłyszałam z kuchni.
- I ja mam to ubrać?! No do cholery, nie przesadzasz?
- Nie martw się, dam ci jeszcze kurtkę, haha! - Bardzo śmieszne, ale co mogę innego zrobić? Muszę to ubrać.
Gdy to zrobiłam, pora było wyruszyć w drogę do szkoły, ale najpierw do mojego domu, bo nie miałam przy sobie książek ani zeszytów! Potem poszliśmy do szkolnych murów...

No to się zacznie, witamy z powrotem w szkole, Alice.

Gdy weszłam od razu czułam na sobie wzrok moich wrogów ze szkoły, gorzej patrzyli na Olivera, że przyjął pozycję ich wroga. Patrzyli też na Knight'a, który ubrał garnitur jak jakiś debil... Włosy miał spięte spinką i związane w małego kucyka. Uśmiechał się do wszystkich, a ja szłam w jego cieniu, obok Oliver'a.
- Boisz się? - Zapytał.
- Nie...Tak... To znaczy...
- Wiem, co czujesz. Teraz, gdy ich widzę, mam ochotę się wyjaśnić, ale za późno... Coś obiecałem Knightowi - Ciekawe co, ale nie będę ciekawska, bo to nie ładnie.
- Przeze mnie... Przepra...
- Nie rób tego. To nic nie da...
- W sumie masz rację - Już nie odpowiedział, szliśmy przez korytarze pełne ludzi w milczeniu. Czułam się jak na skazaniu. Pewna grupa dziewczyn, przyjaciółek Lucy podeszły do Rozy i zaczęły mówić tak głośno, żeby nie sposób, aby nie usłyszeć ich narzekań, jaka to ja zła i co ja to nie zrobiłam. Rozalia tylko kiwała głową i widać było, że powstrzymuje się od powiedzenia czegoś złego na ich temat. Nieważne, zadzwonił dzwonek...

Po trzech lekcjach, przez które tylko zaczęłam się dołować moją sytuacją w szkole, poszłam do sklepiku coś kupić. Był mały, ale było tam bardzo dużo towaru rozpoczynając od słodyczy, kończąc nawet na słuchawkach. Dziś wzięłam sobie pączka z budyniem, którego nie lubię, ale z braku laku, dobry kit... Na powrocie na piętro spotkałam Oliver'a, był bez Knight'a, uśmiechnął się, ale pomknął dalej, chyba kogoś szukał, może i białowłosego? Kto wie... Udałam się na górę i usiadłam pod klasą numer pięć, nie było ich bowiem za dużo w szkole, z dwadzieścia gdzieś. Podszedł do mnie zakapturzony 'Bezimienny' i ukucnął przede mną.
- Znasz Rozę? - Jezus, co ona zrobiła? Koleś miał na głowie kaptur, więc nie widziałam za bardzo jego twarzy, ale głos miał bardzo dojrzały. Bluza była koloru szarego, miał zwykłe jeansy i trampki koloru czarnego na sobie.
- Znam, co narobiła?
- Nic, nic. Uważaj na różne przypadki 'magii' w tej szkole. Uwierz, że jest ich sporo, Alice. - Kolejny popapraniec? Ja to mam szczęście i do tego co ma z tym wspólnego Rozalia? Będę musiała ją zapytać. Skrzywiłam się pytająco, a Bezimienny kontynuował - Nie bez przypadku Cię opętała, uważaj, jest groźna...
- O czym Ty mówisz?
- O tym, że widziałem Cię w ''akcji''...
- Ciszej debilu! - Powiedział to tak głośno, że ludzie się patrzyli... Ale możliwe, że on jest tak dziwny, że przyciąga uwagę innych.
- Sprowadzili mnie tu po to, abym Cię ostrzec. Uważaj na białowłosego i jego dupka, możesz się rozczarować. - O czym on pierdzieli! TO ANIOŁ! Stworzenie boskie, bliskie Bogu... Nie może być zły, on zbawia innych... Nie chcąc słuchać tych bredni, wstałam i poszłam w stronę łazienki, aby tam spędzić dłuższą niż inne, przerwę. Widziałam, jak wstał i był zwrócony w moją stronę, przez kaptur przewijały się ciemnobrązowe włosy, był dość średniego wzrostu, bo liczył mniej więcej 170 cm. Przepychając się przez ludzi weszłam wreszcie do jednej z kabin i się zamknęłam. Odezwała się...
'Dzień dobry! Jak mija dzionek, przeszłaś na drogę dobra, niewolnico?'
Czego chcesz? Nie jestem niczyją niewolnicą...
'Oh, wybacz, jesteś nikim, zapomniałam... Jak bardzo chcesz, aby coś ci się stało?'
ZAMKNIJ SIĘ! Nie mam zamiaru Cię słuchać!
'Jesteś niczym, Alice. NICZYM! Hahaha!'
Miałam dość, wybiegłam z płaczem z łazienki i wpadając na ludzi przedarłam się do drzwi wyjściowych, zaczęłam słyszeć szepty, pełno szeptów... Złych szeptów... Potem nastąpiła cisza i pisk w głowie. Upadłam na podłogę, ale próbowałam się podnieść. Bez skutków, oczywiście. Potrzebuję kogoś, kto mi pomoże...
'Jestem tu, wystarczy powiedzieć jakieś słowa, prawda?'
Nie ma Cię, wszystko jest dobrze. Jestem normalna, nie jestem wariatką. Potrzebuję tylko dojść...do...tych...drzwi! Przeczołgałam się po podłodze i otworzyłam drzwi, poczułam napływ świeżego powietrza. Miałam straszne mroczki przed oczami, próbowałam nie myśleć, dobrze, że tymi drzwiami mało kto wychodzi...
'POWIEDZ TO! POWIEDZ TO, ŚMIECIU!'
Nie wytrzymałam, potrzebowałam pomocy. Zrobiłam to, powiedziałam.
- Kore demo shitsuji DEATH! - W tym momencie przeszło mi wszystko. Po prostu odzyskałam siły... Jak to możliwe? Czo ona naprawdę się odczepiła?
Halo?
'Za halo w mordę walą. Jesteś moją niewolnicą, ale jak obiecałam, zdanie mnie do czegoś zobowiązuje... Ale proszę, mogę Cię poprosić o jedną rzecz?'
Jaką, Death?
'Bądź zła...'
Będę, pomożesz mi? Ja wiem, że Ty nie jesteś złą osobą, Death. Wiem, że chcesz dobrze i teraz to udowodniłaś... Będziesz mi pomagać, a ja w zamian będę ukrywać, że z Tobą rozmawiam... Poczekaj, idzie ktoś!
'Spław go.'
Dobrze Death, ucieknę ze szkoły dziś.

Nadszedł Bezimienny...
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Pochodzę z pewnego miejsca, które zwą księżycem... - Się pojąć z księżyca urwał, świetnie - Ale nie z tej planety... To jest na ziemi. Przysłał mnie mój pan, który kazał mi Cię ostrzec, posiadasz w sobie coś, czego pragną demony i zresztą nie tylko one... Unikaj ich, nie strać tego.
- Czego? - wariat.
- W swoim czasie się dowiesz. Muszę już iść, bo Knight'owi się nie spodoba to, że z Tobą rozmawiam, bo możesz się od niego odwrócić... - Spontanicznie dostałam całusa w policzek. Stanęłam jak dąb. - To miałem przekazać od mojego Pana. Żegnaj... - I się rozpłynął... Dosłownie. Pewnie jakaś sztuczka iluzjonistyczna, ale po prostu zniknął. Nie mogłam sobie poukładać myśli, bo nadszedł Oliver, wyglądał na przestraszonego. Za dużo się dzieje... I za szybko. Przytrzymał mnie za ramiona przy ścianie i nadal z miną, jakby mi zaraz miał coś zrobić patrzył mi prosto w oczy.
- Czemu nie krzyczałaś!!! Mogło Ci się coś stać! - On się martwił? Zaraz... Komu teraz mam wierzyć? Każdy teraz mnie ostrzega i się 'martwi', ale kto by się martwił o taką osobę jak ja? - Mogło Ci się coś stać! - Bez wahania mnie przytulił... Co się kurna dzieje! Mój mózg nie nadąża...
- Przepraszam...
- Nie rób tego. Mówiłem już... I nie rozmawiaj z tym popierdzielonym kolesiem. Kapturowym nie ufaj, nikomu nie ufaj... - I komu tu kurwa wierzyć! Wodę z mózgu mi zrobią!
- Ale on...
- NIE! - Krzyknął. Zanim zdał sobie sprawę z tego, że mnie przestraszył minęło około 10 długich sekund, przez które czułam jego wzrok na sobie. Dziwne uczucie... Po tych sekundach zaś mnie przytulił, a potem wymamrotał coś, powiedział, że mam iść do domu i mnie odprowadzi, że mam czekać i nie rozmawiać z obcymi.
Traktuje mnie jak dziecko? Gdzie moja torba? No tak, została w klasie... Poczekam na Olivera, może mi przyniesie torbę.

Po kilku minutach przyszedł i miał moją torbę. Wyszliśmy ze szkoły w milczeniu, potem, całą drogę także przebyliśmy w krępującej ciszy... Gdy już byłam pod domem, on przełamał ciszę.
- Mam zostać? Twoi rodzice są?
- Nie musisz, poradzę sobie i tak chcę iść do stodoły, bo tam chcę się wypłakać w spokoju - Po co ja to mu powiedziałam? Bez celu.
- Zostaję...
- Nie, naprawdę, chcę być sama.
- No to ja będę czekał przed stodołą, a Ty się wypłaczesz i przyjdziesz... - uparty z niego człowiek.
- Nie no, chodź ze mną...

Czyli nici z płakania, chyba. Muszę komuś powiedzieć, co czuję, ale nie jemu... Powiem przy śnie, Tobie, Death.

Tobie powiem wszystko, Death...

(Alice i Oliver, ta scenka nie ma nic wspólnego z opowiadaniem)

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 6

Miłego czytanka :)

-----------------------------

Rozdział 6

Opieka

''Dobranoc''

Może i dobrze się stało, że zabiłam Lucy? W końcu moje piekło zmniejszy się o połowę. Ona tylko mnie poniżała, cieła... Bo byłam inna? Bo byłam sobą? Przynajmniej starałam się w jakiejś części być mną...
''Sobą byłaś jak rozszarpywałaś jej gardło''
Nie! NIE MÓW TAK! Jestem normalna, kiedy mogę wyrazić to co czuję... Czyli jak jestem sama.
Znajdowałam się aktualnie w pobliżu miejsca, gdzie to się wszystko stało, z daleka widziałam te drzewa... Nie wiedziałam, że wśród nich jest podziemie. Będę musiała tu jeszcze kiedyś przyjść. Sama, bo nikogo nie mam...
'Masz mnie, Alice.'
Niby Ciebie mam, ale nie masz ciała...
'A wiesz kim była tamta kobieta, kiedy spotkałaś ją nie dawno i zniknęła?'
Teraz już wiem... To byłaś Ty, Death. Prawda? Myślałam nad tym co się stało, dlaczego akurat wybrałaś mnie? Gdyby nie ty...
'Zabiliby Cię tam.'
Co fakt, to fakt... Ale ja bym nie zabiła Lucy...
Nad moją głową zaczęły zbierać się ciemne chmury, zbierało się na mocny deszcz. Musiałam szybko udać się w stronę domu, ponieważ nie miałam przy sobie nic, co by mi pomogło przetrwać deszcz, jednak stanęłam w bezruchu i nie mogłam się ruszyć. Zakręciło mi się w głowie i ostatnie co zobaczyłam, to jak Rozalie zbliża się, aby złapać moje opadające na drogę, bezbronne ciało.
- Nic ci nie jest? - Gdy otworzyłam oczy znajdowałam się w dziwnym, jasnoniebieskim pokoju. Na ścianach wisiały obrazy różnych postaci. Jedną z nich, Czarnowłosą dziewczynę, widziałam w jakiejś grze, ale teraz nie pamiętam w jakiej. Leżałam na białej kanapie, a gustowny żyrandol przykuł moją uwagę. Dopiero po chwili zauważyłam, że przy mnie, na końcu kanapy, siedzi Rozalie. Uśmiechnęła się. W ręku trzymała kubek, a napój, znajdujący się w nim, parował. - Nic ci nie jest? - Spytała ponownie. Próbowałam z siebie wydobyć głos, ale w pierwszym momencie to było niemożliwe. Nagle, w drzwiach, naprzeciw kanapy, stanął Oliver wraz z Knight'em. Jeszcze ich tu brakowało... Oliver usiadł na fotelu obok szafy, a Knight podszedł do mnie i złapał mnie za głowę. Gdy wziął rękę, stwierdził, że mam gorączkę i poszedł po mokrą chusteczkę, aby obniżyć ją. Wreszcie odzyskałam mowę:
- Co się stało? Gdzie ja jestem? - Czyli zadałam podstawowe pytania, jak ktoś, kto został porwany i boi się, że zaraz ktoś go zgwałci, czy coś. Oczywiście, tutaj miałam pewność, że nic mi się nie stanie, chyba, że Oliver mnie znowu będzie chciał rozgrzeszyć.
- Jesteś u mnie w domu, był najbliżej. Po pogrzebie byłaś strasznie blada, więc się zmartwiłam, ale potknęłam się, a gdy już się ogarnęłam, to okazało się, że uciekłaś. Dogoniłam cię, ale akurat upadałaś... Masz gorączkę.
- Dzięki, ale powinnam już wracać do domu. - Nie chciałam dłużej być obserwowana zimnym wzrokiem brązowowłosego chłopaka na fotelu. Siedział z nogą na nogę, na sobie miał miętową czapkę smerfetkę, ale nadal był ubrany na czarno. Przepaska na prawe oko była widoczna spod jego włosów.
- Niestety nie możesz. - Odezwał się. Grymas na jego twarzy sugerował, że wolałby, abym tak została, skazana na śmierć, albo ciężkie uszkodzenia. Widać, że jest tu z przymusu.
- Nic mi nie jest, mogę sama iść do domu! - Bez namysłu gwałtownie wstałam i to było moim błędem. Świat zawirował, a ja wylądowałam na podłodze. Roza szybko zareagowała, ale była za słaba, aby mnie podnieść. Widziałam jak Oliver wstał i pomógł mi usiąść na kanapie. Miałam straszne mroczki przed oczami i ciężko było mi złapać oddech. Usłyszałam głos Knight'a:
- Znowu? Trzeba z nią jechać na pogotowie! - O nie, tylko nie to... Nienawidzę tych pomieszczeń, ludzi i zapachu. Zapachu śmierci.
- Nie ma takiej potrzeby. Po prostu to zło ją otacza. - Nie no dzięki Oliver, za takie myślenie...
- Jeśli będziesz walczyć, Alice... Uda Ci się... Pozbędziesz się JEJ! - Death? No właśnie, gdzie jesteś, Death? Oczywiście, że jak jestem w potrzebie, to Cię nie ma.
- Pić... - Wyszeptałam. Roza podstawiła mi pod buzię kubek, jak się okazało, z herbatą. Wzięłam łyk i położyli mnie na kanapie, bo nie mogłam usiedzieć. Poczułam, jak na moim czole zimną chusteczkę, a całe moje ciało dostało dreszczy. Otulili mnie kocem, a ja straciłam przytomność...Za kolejnym razem, gdy odzyskałam przytomność, znajdowałam się nadal w tym samym pokoju, na tej samej kanapie, ale przy mnie siedział pan maruda. Gdy zauważył, że się ocknęłam, ponownie na jego twarzy zagościł grymas.
- Już lepiej? Modliłem się, abyś wreszcie się obudziła.
- Nie za uprzejmie? - Jak ja mogłam coś czuć do takiego chama?
- Dziękuj Bogu, że żyjesz, grzesznico. - Ta, gadanie...
- Gdzie Rozalie i Knight?
- Pojechali do miasta, pokupować lekarstwa... Mi kazali Ciebie pilnować, abyś nie uciekła. Uwierz, wolałbym siedzieć i modlić się oraz realizować swój plan, a nie pilnować ludzkiego szatana. Człowieczej postaci Lucyfera...
- ZAMKNIJ SIĘ! - Jak on śmie! Wstałam i nie zważając na zmęczenie i mroczki, uderzyłam go w twarz, po chwili pożałowałam tego... - Przepraszam...
- Jesteś złem, naprawdę... Przez Ciebie, moje oko... Nieważne. - A właśnie, że ważne... W końcu ja mu coś zrobiłam. Ja skrzywdziłam osobę, do której żywiłam uczucia, chodź ta osoba mnie od zawsze nienawidziła. - Powinienem Cię wykorzystać już pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem, że jesteś złem!
- Nie jestem zła! - Po moich policzkach zaczęły spływać łzy... Po chwili już nieopanowanie zaczęłam ryczeć.
- Nie rycz, Alice. Prze... pra... szam. Okej? - W jednej chwili mi przeszło. Przeprosił mnie... Z trudem, ale zrobił to!
- To ja przepraszam, nie chciałam nic ci robić. Wiem jak bardzo Cię skrzywdziłam, ale uwierz, nie jestem zła... Proszę, nie rób mi nic.
- Mam zakaz od Knight'a... Musiałem dołączyć do 'klubu ochrony Alice', śmieszne nie? - Uśmiechnęłam się, na widok lekkiego,  nieśmiałego uśmiechu Oliver'a.
- Śmieszne, nie martw się, jeśli następnym razem coś mi się stanie, może i umrę. - Kurde, zabrzmiało, jakbym oczekiwała, że powie, coś innego, niż ''umieraj''. Chciałam, ba! Pragnęłam, aby powiedział, że nie mam umierać, lecz on się tylko uśmiechnął. Zrobiło się niezręcznie... Ale na szczęście, Roza z Knightem wrócili z siatką jakiś leków i ziół.
- O widzę, że już dobrze się czujesz! To dobrze, nawet zła nie wyczuwam! Dobra robota, Oliverku - Ten rumieniec na twarzy Olivera, gdy Knight do niego to powiedział, zapamiętam do końca życia. Chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam, to by było niegrzeczne. Białowłosy podszedł do mnie i dał mi jakieś tabletki.
- Dziś zostaniesz na noc tutaj, okej? - Oliverowi zniknął rumieniec i uśmiech z twarzy, znowu był poważny. Przynajmniej zdjął czapkę.
- Nie chciałabym sprawiać kłopotu...
- Nie sprawiasz! Moi rodzice ze mną nie mieszkają, wynajęli mi domek, bo chciałam do tej szkoły chodzić, więc mieszkam sobie sama. Przyda mi się towarzystwo! - Jaka ona jest miła i to ja kazałam Death, aby sprawiła, żeby się jej coś stało...
- Dziękuję... Resztę wieczoru spędziliśmy przy rozmawianiu na temat magii, dobra, zła i o owadach... Nie mam pojęcia, dlaczego akurat o nich, ale przyjemnie się rozmawiało, poczułam się, jakbym miała przyjaciół... Gdy każdy myślał, że śpię, przydzielili Oliver'a do pilnowania, jako pierwszego. Oni wyszli, a on pogłaskał mnie po głowie, mówiąc przy tym słodkie

''Dobranoc, Lucyferze...''

sobota, 18 października 2014

Rozdział 5

Sieeemaneczko! :D
Dziś przychodzi do mnie moja przyjaciółka i będziemy oglądać filmy <3
Mam nadzieję, że znowu nie zapomnę jej powiedzieć, że mam bloga, bo ciągle w szkole zapominam, haha XD łapcie 5 rozdział! :)

====================

Rozdział 5

Chwila ciszy

''Co narobiłaś?''

Minęło kilka dni, zanim wróciło wszystko do normy, mieszkałam sama, bo rodzice byli pod domkiem... Dziś mieli wrócić, a mój pokój wygląda, jakby przeszła po nim druga wojna światowa. Z Death jest wszystko dobrze, nie odezwała się do mnie... Może powinnam powtórzyć to hasło? Może przyjdzie? Co, jeśli to był sen? Ale nie chodziłam do szkoły przez ten czas... Jutro będę musiała iść. Chyba, że dyrektorka zadzwoni bo mojej matki, to wtedy będę miała przerąbane... Wstałam i poszłam sprzątać ten burdel. W trakcie sprzątania tak cholernie się nudziłam i męczyłam, że myślałam, że tam wykituję. Po jakiś dwóch godzinach przyjechali rodzice i nawet się ucieszyłam, bo przywieźli mi ciastka, moje ulubione. Były o smaku orzechowym, kocham je.
- Alice, byłaś w szkole? - Oho... To babsko jednak zadzwoniło. Mam przerąbane.
- Nie było mnie tam, bo uznałam, że to bez sensu, ale pójdę jutro, jak będziecie chcieli - odrzekłam z niechęcią. Po co mam tam wracać? Pewnie to był sen i nic się nie zmieniło...
- Słyszałam, że twoja koleżanka, Lucy chyba miała na imię... Zginęła. Miała rozszarpane gardło... Idziesz na jej pogrzeb? Jest dziś. Co robisz taką minę?
- Niemożliwe... - szepnęłam. To nie jest możliwe, prawda? To nie ja to zrobiłam i to jest tylko zbieg okoliczności...
''Ty to zrobiłaś, Alice. Zdziwiona? Hahaha! ZROBIŁAŚ TO!
- ZAMKNIJ SIĘ!
- Jak się odzywasz do matki?
- To nie do Was, tatuś...
- Ale tu nikogo nie ma, oprócz nas... - No tak, uznają mnie za psychicznie niedorobioną, bo krzyczę do czegoś co nie istnieje.
''Ale ja tu cały czas jestem.''
Czemu mnie słyszysz? Gdzie jesteś?
'' W twojej głowie...''
Dlaczego?
'' Dlatego, że masz wyjątkową duszę, a mnie się nudziło i po części zrobiłam na złość dobru, ale to Cię nie powinno obchodzić.''
Jesteś straszna, Death. Mam iść na pogrzeb?
'' Nie będziesz czuła się z tym strasznie? Ty to zrobiłaś, sukwo.''
Wiem i chcę ją w modlitwie przeprosić.
'' Nie pozwalam. Nie będziesz się modliła... JASNE?!''
I tak to zrobię, to, że zawarłyśmy pakt, to znaczy, że Ty masz mi służyć, nie ja Tobie. Dobrze zrozumiałam 'Kore demo shitsuji Death'?
''Tak. Ale pamiętaj, że Ciebie kontroluję... Jesteś słaba psychicznie, czuję to... Wpadasz w sidła zła...Jesteś złem!''
Jestem silna.
''A kto był pośmiewiskiem szkoły, hym? Hahaha!''
Ja. Ale Tobie nie zamierzam się poddać... Idę.
''C-co?!''
To co usłyszałaś... Idę.
''Rób co chcesz.''
- Kiedy wychodzimy?
- Za godzinę. - Tata z Mamą poszli do pokoju, ja wróciłam się przygotować do swojego kącika. Wzięłam moją czarną sukienkę i założyłam ją na siebie, przyglądając się w lustrze jak zapiąć, aby nie przytrzasnąć sobie skóry. Wszystko się udało bez większych problemów. Teraz wystarczyło tylko rozpuścić włosy i jakoś je zaczesać na bok, bo w dwóch kickach nie wypada iść na pogrzeb. Zresztą nie wypada podwójnie, gdy ja ją zabiłam...
We włosy wpięłam czarną różę, a oczy pomalowałam lekkim cieniem do powiek, koloru moich włosów. Czerwone jak krew... Krew na jej gardle.
Uderzyłam o biurko... Ze złości na samą siebie. To jest okropne, jak ja mogłam tak postąpić?! To wszystko przez NIĄ... ONA mnie wkopała w ten pakt... Ja w życiu bym się nie zgodziła, bo przecież wierzę w Boga i starałam się chodzić do kościoła, aby modlić się o lepsze życie. Może nie powinnam i rozzłościłam tylko Boga? Jeśli tak jest, to przepraszam... Ciekawe co się dzieje z Knight'em, wybaczy mi tę zdradę stanu? Czy Bóg mi kiedyś wybaczy? Mam szanse na odkupienie win?
''Nie masz już żadnej szansy na polepszenie swojej sytuacji... Będzie tylko gorzej.''
Dzięki za pocieszenie. Jesteś naprawdę okazem zła, Death. Nie odzywaj się do mnie, jasne? Nie chcę Cię znać...
Usiądę i poczytam jakąś książkę, czekając na czas wyjścia...

- Alice, wychodzimy! - Mama krzyczała z kuchni. Niechętnie wstałam i ze strachem, który mnie pochłoną wyszłam na korytarz. Gdy wychodziłam, spojrzałam ostatni raz w lustro, aby ujrzeć moją twarz... Wyglądałam okropnie, a ten czerwony makijaż wszystko pogarszał. Trudno, nie mam czasu na poprawki, pora iść... Witaj, Lucy!

Samochodem się jedzie z jakieś pięć minut i mamy piękny cmentarz. Niedaleko jest także kościół, ale wolę go omijać jak na razie... Widzę czarny karawan, który stoi przed bramą cmentarza. Z niego wyciągają trumnę, średniej wielkości, drewnianą, z imieniem i nazwiskiem, trumnę... Z miękkimi nogami wysiadłam z auta i poszłam z rodzicami za ludźmi w garniturach. Widziałam płaczącą jej matkę i ojca... Za nimi jej siostra, ubrana w długą, prostą, czarną suknię, a na włosach miała kapelusz z siatką na oczy. Na nią był szereg ludzi, a wśród nich był Oliver... Mama dała sugestie, abym się pospieszyła, wzięłam od niej kwiaty i dołączyłam obok niego. Gdy się na mnie spojrzał, ujrzałam, że jedno oko ma zakryte... Jego prawe oko było okryte czarną przepaską. Włosy miał zaczesane na tę stronę, chyba, żeby się nie rzucało w oczy, że jest coś nie tak. Skrzywił się i zaczął półszeptem:
- Masz czelność tu przyłazić? Po tym co zrobiłaś?
- Ciszej.
- Zamknij się... Nie masz prawa mnie pouczać, bo tym co zrobiłaś.
- Jestem normalną osobą i nie zabierzesz mi tego.
- To raczej ty mi odebrałaś oko... - Co? Ja go tylko pogłaskałam po twarzy, debil.
- Jakie znowu oko? To dlatego ta przepaska?
- Zachowuj się Alice. - Moja matka nic nie rozumie, nie wie co zrobiłam i nawet nie dopuszcza do siebie takiej myśli... Oliver się odsunął kawałek dalej, a my wszyscy stanęliśmy przed głęboką dziurą... Dziurą, która zaraz miała pochłonąć ciało Lucy z rozszarpanym gardłem... Ciekawe jak wygląda? Może ją rozkop... O czym ja myślę? To niedorzeczne. Jak mogę dopuszczać do siebie takie myśli? O nie, nie, nie...
''Bo jesteś złem.''
Znowu Ty? Nie siedzisz w czeluściach mojej głowy? Musisz się wywyższać? Zostań tam i się łaskawie zamknij.
''Nie, bo robi się ciekawie, kwestia czasu, aż zrobisz następną masakrę... Jesteś żałosna, naprawdę.''
Bo ty niby lepsza...

Ksiądz poświęcił trumnę, a ja zerwałam jedną białą różę z mojego bukietu i położyłam na trumnie... Ostry wiatr otulił moje ciało. Poczułam chłód, który dobiegał z trumny. Czułam tę nienawiść...

Przepraszam, Lucy.

Ale myślę, że jesteśmy kwita...

''Zaskakujesz mnie, zabawimy się?''

Nie.
Muszę wszystko przemyśleć, muszę stąd uciekać.
- Mamo, wracaj sama, nie czekajcie na mnie... - Nie poczekałam na odpowiedź, po prostu uciekłam, ale za daleko biec nie mogłam, ktoś mnie złapał za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Olivera, za nim stał Knight, patrzył na mnie z uśmiechem, ale nie takim wrednym, takim życzliwym i prawdziwym. Natomiast Oliver patrzył z okiem nienawiści. Trzymał rękę na moim ramieniu i co raz to mocniej zaciskał, bolało jak cholera, myślałam, że mi zaraz wyrwie jakąś część ciała.
- Trzymaj się z daleka od szkoły i reszty ludzi z kręgu, jasne?
- Mówisz o tych, którzy mnie rozebrali i wbili mi nóż w jelita?
- Mądra dziewczynka, a teraz, gdy już wiesz o kogo chodzi, to trzymaj dupe przy sobie, jasne?!
- A ty znasz inne polecenie, niż ''jasne''? Bo jasne, to może być słońce.
- A Ty nie będziesz pyskować, okej?
- Grzeczny chłopiec. A teraz, jak już poznałeś nowe słowo, to puść mnie i spadaj.
- Pff... - Knight zabrał jego rękę z mojego ramienia i zasłonił go swoim ciałem. Nie miał już skrzydeł, ale miał oboje oczu brązowych...
- To jest soczewka, rozumiesz? Taki kamuflaż. Gdzie demon? - Zapytał.
- Nie wiem, ale nie chce go znać. Przepraszam za to, co zrobiłam. Mam nadzieję, że sąd Boży mi kiedyś wybaczy.
- Mam taką nadzieję... Niestety aniołem idealnym nie jestem i dali mnie do oddziału ''zwalczania'' zła.
- To istnieją anioły, które nie upadły, ale są czystymi, ale zarazem mają grzech? Jaki to grzech, aniele?
- Nie żartuj sobie z tego... Na razie Cię to obchodzić nie powinno. - Powinno, powinno...
''Masz racje... Wbij mu kołek w serce, rozszarp go na kawałki, Alice!''
Ale to nie wampir, geniuszu.
''Co mnie to? Nudzi mi się...''
Jesteś okropna...

Nie odpowiadając już im, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę domu. Z daleka usłyszałam znajomy głos...
'Alice! Czekaj, to ja! Rozalia!'
Nie chcę jej na razie widzieć...

Death, niech ona się potknie!

''Tak jest, Alice.''

Usłyszałam tylko krótkie ''Auć!'' i już wiedziałam, co się stało, obrót głowy tylko potwierdził to, że wywaliła się. Oliver z Knightem podbiegli jej pomóc, a ja miałam czas na ucieczkę...
Ucieczkę przed ludźmi.
Przed dobrem...

''Jesteś okrutną osobą, Alice...''

Tak samo jak Ty, Death...




~Pozdrawiam, SoB~