niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 8

Witajcie po długiej przerwie od opowiadanka XD Miałam wytrzepaną wenę na pisanie (chodź ten rozdział jest napisany od kilkudziesięciu dni chyba XDD).
Życzę miłego czytanka! :D
======================
(Jeśli to czytasz, byłabym wdzięczna o zostawienie komentarza <3)
======================

Rozdział 8

Wyjaśnienie

''Opowiem ci historię o pewnym małym chłopcu...''

Poszliśmy w stronę niewielkiej stodoły, w środku było dużo rupieci, ale ja wspięłam się na piętro, aby tak usiąść się wśród siana. Położyłam się na 'kostce' słomy, a na przeciw mnie rozłożył się Oliver. Patrzył się na mnie, a ja przybita, nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Była taka cisza i cisza... Aż w końcu postanowiłam zapytać o pewną kwestię, która mnie ciekawi i mi się aktualnie przypomniała.
- Oliver? - Zaczęłam niepewnie i cicho.
- Tak, Alice? - Ocknął się, siedział, jakby w transie, jakby był zapatrzony... W sumie był.
- Mam pytanie? Czemu miał służyć rytuał? No wiesz... - I po ptakach. Ciekawe czy odpowie, czy powie, że to nie moja sprawa... Jeśli tak, to się wkurzę, bo to chodziło o moje życie. Długo rozmyślał, jakby się zastanawiał, czy ma mi powiedzieć, czy nie...
- Opowiem ci historię o pewnym małym chłopcu, okej? - Przytaknęłam głową i się wyprostowałam, muszę zachować szacunek. - Pewien chłopiec kiedyś był bardzo niegrzeczny. Pragnął niszczyć na swojej drodze wszystko, co zobaczył, wszystkie jego zabawki były zniszczone, a ścianę drapał paznokciami. Często krzyczał na rodziców, a oni płakali z bezsilności. W końcu ten mały chłopiec uderzył swoją mamę... Sprawa wyszła na światło dzienne, a niegrzeczny chłopiec musiał ponieść karę... Pewnego dnia, po niego przyszli dwóch panów w garniturach, chłopiec się bał... Zabrali go siłą z pokoju, a gdy potem stawiał jeszcze większy opór, musieli podać mu zastrzyk, aby zasnął.
Chłopiec obudził się w dziwnym miejscu, to znaczy to był pokój, ale nigdy go nie widział. Okazało się, że... - W tym miejscu zrobił dłuższą przerwę - Że to był dom dziecka prowadzony przez zakonnice. Z tego okresu, przebywania tam, chłopiec pamiętał tylko Siostrę Alice i dziewczynkę, o długich, prostych strasznie włosach, która przygrywała na skrzypcach jakąś kołysankę co wieczór. Pewnego dnia, kiedy uznali, że chłopiec jest już grzeczny, pewien ksiądz go przygarnął na plebanię i chłopiec tam żyje, czekając na zbawienie, do dziś... To wszystko - Czy tym dzieckiem był on? Chyba tak...
- Ale nadal nie dowiedziałam się, dlaczego to zrobiliście?
- Bo walczyliśmy ze złem, na początku czułem zagrożenie z Twojej strony... Że mogłaś mi zagrozić w doczekania się zbawienia przez samego Boga... Chciałem Cię wyeliminować, ale potem coś stało się nie tak... To jak na mnie patrzyłaś, kiedy Cię przyduszałem, to jakim wzrokiem na mnie patrzyłaś zawsze... Sprawiło, że nie mogłem sobie wybaczyć tego, że wciągnąłem w to całą klasę, lecz było za późno, aby się wycofać. We śnie słyszałem głos, anielski głos Knight'a. Mówił on, że jeśli chcę dostąpić zbawienia, muszę Cię ochronić, a on mi to da, da mi spotkać się z Bogiem... Wtedy, miałem już się wycofać, ale... - Znowu przerwa, do tego miał szklane oczy. Tylko, żeby nie płakał, bo nie będę umiała go pocieszyć! - Bałem się, że oni mi coś zrobią, naprawdę się napalili, bo i tak Cię nie lubili i mieli pretekst, aby się Ciebie pozbyć. Postanowiłem, że Bóg mnie kocha i jeśli pozbędę się Ciebie... To... To On mi wybaczy, ale szybko doszedłem do wniosku, że to nienormalne. Jednak to zrobiłem... Wbiłem ci w brzuch nóż, a Ty, zdesperowana, niewinna, słaba psychicznie dziewczyna, poprosiłaś o pomoc demona, który ogarnął Twoją duszę... Zrobiłaś mi krzywdę, ale to mi się należało... To oko jest przykładem tego, że nie powinienem tego robić... - W tej chwili zdjął swoją przepaskę i otworzył oko, było czerwone, nie było widać źrenicy ani białka, wszystko czerwone... Co ja zrobiłam?! - Nie przejmuj się tym, nie obwiniaj się... - i zasłonił oko. Jak mam się nie obwiniać? Nie wiem jak się odezwać, zabrakło mi mowy... - Knight powiedział, że nie umrę od tego, więc nie przejmuj się, nawet nie boli już. No już, nie płacz... - Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać, musiało przyjść samo z siebie. Oliver mnie przytulił, głaskając jednocześnie mnie po głowie. Poczułam się przez chwilę bezpieczna, ale ta chwila nie trawa za długo... Szybko się odsunął, wstał i przesiadł się na swoje miejsce, na przeciw mnie.
- Kim jest Bezimienny? - Zadałam kolejne pytanie, jak już wiedzieć, to wszystko...
- Niestety to tajemnica, ale proszę, nie zadawaj się z nim. On jest niebezpieczny, aktualnie pracuję z Knightem, aby odnaleźć ich kryjówkę, tak zwany ''księżyc'', ale właściwą nazwą na to miejsce jest ''Midnight Dream'', tajna organizacja ludzi. - A to ciekawe. Słyszałam o różnych organizacjach, ale o tej pierwszy raz... W sumie tajna.
- On powiedział coś dziwnego, coś co mnie zaniepokoiło.
- Co takiego? - Zapytał z dziwnym uśmiechem.
- Powiedział, że mam w sobie coś, co ''przyciąga demony'' - Zacytowałam. Nie byłam do końca pewna, czy dobrze robię, mówiąc to mu. Wyglądał, na przestraszonego, że dowiedziałam się czegoś, czego nie powinnam... Podrapał się po głowie i uśmiechnął się znowu, tyle, że szerzej... A temu co?
- Hehe! Nie przejmuj się tym! Ja... Ja muszę już iść!!! - No i uciekł, chciałam za nim skoczyć z drabiny, ale zaczepiłam się i szczebel i oczywiście spadłam z hukiem z czterech metrów, około. Świat zawirował, a mi się chciało wymiotować. Powstrzymałam się, ale zauważyłam już, że Oliver uciekł, nie przejmując się tym, co się stało.
'Głupia, coś mogło się stać...'
Nie przesadzaj, żyję! Przejmuję się tylko tym, co usłyszałam... Wiesz może Death, co chodzi ze mną?
'Że nie masz za grosz rozumu?'
Miłe, dzięki. Chodzi mi o o mój środek... Coś w nim jest?
'Zło i nienawiść, haha!'
Jesteś jak zwykle bardzo miła...

Nie dostałam odpowiedzi, poszła sobie... Mój wzrok przykuło małe coś, które się świeciło obok starego łóżka i siana, na którym leżała wtedy człowiecza Death...
Podeszłam i to, co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło.
Na podłodze leżał wisiorek, srebrny z zawieszką ''Pika'', jak ten pik z kart. Wyglądało jakby dało się otworzyć... Gdy miałam to już rozpracować, usłyszałam krzyk, tak straszny, że upuściłam naszyjnik, a samą mnie rzuciło na szafę, która tam stała.
'NIE DOTYKAJ TEGO!' - Usłyszałam, to była wydzierająca się na mnie Death...
CICHO BĄDŹ!
'NIE DOTYKAJ! NIE!' - Czy to dla niej ważne? Chyba tak, skoro nie chce, abym zobaczyła co w środku...
Dobrze! Nie otworzę tego, ale daj mi to wziąć! Nie chcesz, aby ktoś inny to znalazł?
'Jeszcze nie teraz... NIE MIAŁAŚ JESZCZE TERAZ TEGO ZNALEŹĆ!'
Błagam, nie krzycz, bo mnie głowa boli od tego... Nie otworzę, obiecuję! Uspokój się!
Usłyszałam warczenie Death, coś krzyczała, ale nie mogłam wytrzymać, więc użyłam 'Kore demo shitsuji DEATH', a ona po prostu ucichła... Upadłam ze zmęczeniem na podłogę, a świat po raz kolejny zawirował przed moimi oczami. Po kilkuminutowym rozmyślaniu wstałam i poszłam do domu, oczywiście zabierając naszyjnik, ukrywając go w kieszeni, od kurtki, którą mi pożyczyła Rozalia... Potem oddam ubranie, ale najpierw je przepiorę.
Weszłam do domu, ale nikogo nie było, dziwne, było otwarte...
- Mamo? - Zawołałam, aby się upewnić, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi... Chodziłam kolejno po wszystkich pokojach, ale żadnego żywego, czy też umarłego człowieka nie widziałam. Byłam sama, dom był pusty, ale drzwi do domu były otwarte, a to nie było podobne do moich rodziców. Oni są rozważni... Z piwnicy, której nie sprawdziłam usłyszałam, jak spadła skrzynka jakaś. No tak, pewnie porządkują piwnicę! Idę do nich, weszłam w drzwi i schodziłam na dół, w ciemną piwnicę, tak już mieliśmy, że światło było tylko na końcu, w pomieszczeniu gdzie znajdowały się słoiki, piec i starocie.
Za mną zatrzasnęły się drzwi... Co jest?
- Halo, czy ktoś tu jest? Mama? - Zapytałam z nadzieją, że ktoś mi odpowie i będzie to mama lub ojciec. Niestety, usłyszałam tylko śpiew mężczyzny, znajomego już mi głosu, ale w panice nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należy. Pobiegłam w stronę śpiewu... Przez długi korytarz, aż w końcu do pomieszczenia z wszystkim. Do krzeseł byli przywiązani moi rodzice, przerażenie próbowali krzyczeć, ale nie wychodziło im to, przez szmatę na ich twarzy. Stanęłam jak wryta. Za nimi stał... Bezimienny!
- CO TY ZROBIŁEŚ! - Krzyknęłam bez namysłu, ale ruszyć się nie mogłam, chciałam pomóc rodzicom...
- Ja? Ja tylko uciszyłem Twoich rodziców, bo problemy robili... - Na sobie miał tę samą bluzę co wcześniej, ale tym razem na twarzy miał niebieską chustkę, która nie pasowała do niczego. Brak gustu... Oczy przykrywała mu ciemnobrązowa grzywka i był upaćkany krwią... Jak zdążył w tym czasie to zrobić? Złapałam się za kieszeń w nadziei, że będzie tam coś, czym będę mogła w niego rzucić, ale tak był tylko naszyjnik, którego nie mogłam otworzyć...
- Zostaw ich, czego chcesz? - próbowałam coś robić, cokolwiek...
- Mój Pan się niecierpliwi... Czeka na Ciebie, myślał, że przyjdziesz od razu się z nim spotkać! On na Ciebie czeka, Alice! Nie to co Oliver z Knightem, co chcą tylko twojego elementu, aby odkupić swoje winy u Niego... W sensie Boga. Rozalia z nimi współpracuje, też jej nie ufaj... A ten demon? Zdobył tego, czego chce i tyle mu potrzeba... Hahaha! Jesteś naiwna, lecisz na słodkie oczy Oliverka? Hahaha! - Jak śmie?
- JAK ŚMIESZ MÓWIĆ TAKIE RZECZY?! - Poczułam jak tracę nad sobą kontrolę, nawet słowa wypowiedziane przeze mnie wydawały mi się obce, nie moje...
- Spokojnie, Alice. Ładne imię, niczym 'Alicja w Krainie Czarów', hahaha!!! - Nie kontrolując ruchów podeszłam do niego i próbowałam go szarpać. Próbowałam, dlatego, bo on był o wiele silniejszy i po prostu trzymał mnie, a ja nic nie mogłam zrobić... Rzucił mną o półkę ze słoikami, a dwa z nich spadły i rozbiły się na moim ciele... Koleś zaczął się ze mnie śmiać, a następnie wyjął nóż i zapytał:
- Idziesz ze mną?
- Nigdzie nie idę, TY BYDLAKU!
- No trudno, żegnaj, ale pamiętaj, że tu wrócę... Alicjo! - Koleś zniknął, a ja tylko usłyszałam wkurzenie Death i zemdlałam.

Co się dzieje?


Prezent dla przyjaciółki <3


Miłej niedzieli! 
~SisterOfBlood