niedziela, 12 października 2014

Rozdział 2

Mam nadzieję, że format znowu się nie zrąbie xD
Dziś zacznę pisać 7 rozdział, aby być na bieżąco! :3
Jak mija sob...Niedziela? XD


---------------------

Rozdział 2

Uważaj, proszę!

''Każdy ma prawo do marzeń, lecz nie Ty Alice. Ty ich nie masz.''

           Rozczesując wieczorem moje strasznie długie czerwone włosy ciągle rozmyślałam o tej dziwnej kobiecie. Może to był przypadek, że wiedziała o czym myślałam? Może naprawdę jestem wszystkiemu winna, temu, co mi się przytrafia? Nie chcę być tą winną. Już nie chcę. Położyłam się na łózku i się rozpłakałam jak małe dziecko. Nie mogłam przestać... Kogo ja oszukuję? Mam przyjaciół? Chyba, że Katelyn mogę nazwać moją przyjaciółką... Ale widziałam ją tylko dwa razy na żywo. Ale mam pewność, że to ona... Nie mam nikogo więcej. Brat się wyprowadził i ma mnie w dupie, a o kochających rodzicach nie wspomnę. Może to ten wiek? Wątpie, żeby nastolatkowie mieli aż takie problemy, z jakimi się muszę użerać. Jutro muszę znowu wstać i pójść do tej cholernej szkoły, gdzie wszyscy będą znowu robić sobie ze mnie żarty. Magia? Nie istnieje, a jeśli jest, to nie jest dostępna dla mnie. Marzenia? Każdy ma prawo do marzeń, lecz nie Ty Alice. Ty ich nie masz... Koniec myślenia na dziś, mam dość.

           Już rano? Nienawidzę tego budzika, który codziennie mnie budzi. Nie ważne, że to wekend, zawsze dzwoni, chociaż go wyłączę... Nienawidzę go tak samo jak innych ludzi. Przestałam ich lubić już dawno temu. Wstałam i podeszłam do lustra, znowu musiałam rozczesać moje w cholerę długie, czerwone włosy, cześć z nich spiełam w dwie kitki. Długo przypatrywałam się w swoją bladą cerę z kilkoma niedoskonałościami. Mam dziwnie zielone oczy. Może to Tym ludzi straszę? Zacznę nosić soczewki... Ale nie martw się i tak mnie nie polubią. Czym sobie na to zasłużyłam? Nie wiem. Wcisnęłam się w zieloną sukienkę i dopakowałam długopis do plecaka, a potem wybiegłam z domu, nie patrząc nawet czy są rodzice, ani nie umywszy się... Dziś nie pójdę do szkoły, pójdę na wagary, poszukam tej kobiety... Zaraz kto to? Pod drzewem niedaleko miejsca, gdzie była wczoraj tamta kobieta, stał wysoki, białowłosy mężczyzna w niebieskiej koszuli. Ciało miał wyprostowane i wyglądał, jakby na kogoś czekał...
-Przepraszam? Szuka pan kogo... - Nie dane było mi dokończyć, bo on energicznie się odwrócił i ze straszem odskoczył. Ujrzałam, że ma dziwne oczy... Coś mi w nich nie pasowało. Ach tak. Cierpi chyba na heterochromię albo nosi soczewki. Po za tym, jakiś taki... Jasny. Wyciągnął jakiś notesik, chrząknął i zapytał:
- Alice?- Skąd zna moje imię? Co jest w notatniku? - Jesteś Alice?
- Tak. - Odrzekłam. - O co chodzi? W czymś mogę pomóc?
- Wysłali mnie tutaj z ostrzeżenie. Nie ufaj JEJ, ONA jest niebezpieczna... Dobrze? Obiecaj, że już się do niej nie odezwiesz, nie chcemy kolejnych ofia... Zaraz, Ty nie wiesz o czym mówię, prawda? Nie szukaj jej, idź do szkoły. Żegnaj...- Zamurowało mnie i gdy przetarłam oczy, go ju nie było... Przeszły mnie dreszcze... Może mam już jakieś zwidy? On był prawdziwy, czy to tylko moja wyobraźnia? Jaka ONA? Czy to chodzi o tę kobietę? W każdym razie... Pójdzę do szkoły, tylko cofnę się umyć...
Gdy tak wchodziłam do łazienki, kątem oka zobaczyłam w lustrze coś czarnego. Przestraszyłam się, ale na szczeście mam jakieś schizy. Zaczyna się robić strasznie. Nie chcę tego przeżywać... Jeszcze mnie zamkną i co? Dobra, szuru-buru zęby i lecę, bo się spóźnię na autobus...
- Alice, chcesz na drożdżówkę? Mam jakieś drobne... - To moja mama? Wzięłam kasę i poszłam na autobus, nie będę zamieniać z nią słowa, to byłaby bezsensownie ciągnąca się rozmowa, nie lubię takich. Wsiadłam do autobusu i pojechałam. Gdy już wysiadłam z autobusu pobiegłam do szkoły i zamknęłam się w toalecie, przeczekam do dzwonka, a potem niezauważalnie wślizgnę się do klasy... Niestety... Już mi pukają w drzwi toalety. NIECH ZGINĄ KIEDYŚ ZA TO CO MI ROBIĄ! ZEMSZCZĘ SIĘ, OBIECUJĘ!
- Alice, kochaniutka, jak tam twoja rysunki? Znowu będziesz rysowała kucyka pony?- Suka. Suka. SUKA.
- Alice, czemu się nie odzywasz, pocięłaś się z bólu i rozpaczy? Haha! - Dlaczego wybrały akurat mnie? Nic im nie robię...
- Dziś przygotowałyśmy dla ciebie serię niespodzianek, mam nadzieję, że nie uciekniesz, bo będzie nam smutno... Hahaha! - Śmiechy... Nienawiść. ZABIĆ. Otworzyłam gwałtownie drzwi, spojrzałam w ich oczy, stały tam w czwórkę, ale Lucy jest najgorsza. Nawet raz mnie pocięła scyzorykiem, ale nie mogłam nic na to poradzić, wybiegłam z toalety i udałam się po schodach do klasy, niestety, los mnie nienawidzi i musiałam spotkać na drodze Olivera i jego kolegę Davida. Obydwoje mnie tak samo nienawidzą, jak reszta, lecz ten pierwszy z nich jest strasznie ładny... Jego brązowe włosy i niebieskie oczy mnie urzekły. Wspominałam już, że problemem jest to, że nie przepada za mną? Takie moje życie. Ale przynajmniej się odezwał:
- E, ognista, było coś z matmy? Bo muszę spisać... Wiem, że mi dasz. Nie tylko matmę... - W tym momencie niebezpiecznie się zbliżył. Pogłaskał mnie po twarzy, następie co? Rzucił mną o ścianę i przydusił ręką... Jest strasznie silny. Duszę się, nie widzisz debilu?!
- Puść mnie, proszę... - Łzy ciekły mi po policzku, błagalnym wzrokiem spojrzałam mu w oczy. Dlaczego musisz mnie nie lubić? Co ci zrobiłam? Nagle mnie puścił i bez słowa odszedł...

Dlaczego akurat to muszę być ja?


To jest Oliver! Tyle, że powinien mieć bardziej niebieskie oczy! :)

1 komentarz: