sobota, 18 października 2014

Rozdział 5

Sieeemaneczko! :D
Dziś przychodzi do mnie moja przyjaciółka i będziemy oglądać filmy <3
Mam nadzieję, że znowu nie zapomnę jej powiedzieć, że mam bloga, bo ciągle w szkole zapominam, haha XD łapcie 5 rozdział! :)

====================

Rozdział 5

Chwila ciszy

''Co narobiłaś?''

Minęło kilka dni, zanim wróciło wszystko do normy, mieszkałam sama, bo rodzice byli pod domkiem... Dziś mieli wrócić, a mój pokój wygląda, jakby przeszła po nim druga wojna światowa. Z Death jest wszystko dobrze, nie odezwała się do mnie... Może powinnam powtórzyć to hasło? Może przyjdzie? Co, jeśli to był sen? Ale nie chodziłam do szkoły przez ten czas... Jutro będę musiała iść. Chyba, że dyrektorka zadzwoni bo mojej matki, to wtedy będę miała przerąbane... Wstałam i poszłam sprzątać ten burdel. W trakcie sprzątania tak cholernie się nudziłam i męczyłam, że myślałam, że tam wykituję. Po jakiś dwóch godzinach przyjechali rodzice i nawet się ucieszyłam, bo przywieźli mi ciastka, moje ulubione. Były o smaku orzechowym, kocham je.
- Alice, byłaś w szkole? - Oho... To babsko jednak zadzwoniło. Mam przerąbane.
- Nie było mnie tam, bo uznałam, że to bez sensu, ale pójdę jutro, jak będziecie chcieli - odrzekłam z niechęcią. Po co mam tam wracać? Pewnie to był sen i nic się nie zmieniło...
- Słyszałam, że twoja koleżanka, Lucy chyba miała na imię... Zginęła. Miała rozszarpane gardło... Idziesz na jej pogrzeb? Jest dziś. Co robisz taką minę?
- Niemożliwe... - szepnęłam. To nie jest możliwe, prawda? To nie ja to zrobiłam i to jest tylko zbieg okoliczności...
''Ty to zrobiłaś, Alice. Zdziwiona? Hahaha! ZROBIŁAŚ TO!
- ZAMKNIJ SIĘ!
- Jak się odzywasz do matki?
- To nie do Was, tatuś...
- Ale tu nikogo nie ma, oprócz nas... - No tak, uznają mnie za psychicznie niedorobioną, bo krzyczę do czegoś co nie istnieje.
''Ale ja tu cały czas jestem.''
Czemu mnie słyszysz? Gdzie jesteś?
'' W twojej głowie...''
Dlaczego?
'' Dlatego, że masz wyjątkową duszę, a mnie się nudziło i po części zrobiłam na złość dobru, ale to Cię nie powinno obchodzić.''
Jesteś straszna, Death. Mam iść na pogrzeb?
'' Nie będziesz czuła się z tym strasznie? Ty to zrobiłaś, sukwo.''
Wiem i chcę ją w modlitwie przeprosić.
'' Nie pozwalam. Nie będziesz się modliła... JASNE?!''
I tak to zrobię, to, że zawarłyśmy pakt, to znaczy, że Ty masz mi służyć, nie ja Tobie. Dobrze zrozumiałam 'Kore demo shitsuji Death'?
''Tak. Ale pamiętaj, że Ciebie kontroluję... Jesteś słaba psychicznie, czuję to... Wpadasz w sidła zła...Jesteś złem!''
Jestem silna.
''A kto był pośmiewiskiem szkoły, hym? Hahaha!''
Ja. Ale Tobie nie zamierzam się poddać... Idę.
''C-co?!''
To co usłyszałaś... Idę.
''Rób co chcesz.''
- Kiedy wychodzimy?
- Za godzinę. - Tata z Mamą poszli do pokoju, ja wróciłam się przygotować do swojego kącika. Wzięłam moją czarną sukienkę i założyłam ją na siebie, przyglądając się w lustrze jak zapiąć, aby nie przytrzasnąć sobie skóry. Wszystko się udało bez większych problemów. Teraz wystarczyło tylko rozpuścić włosy i jakoś je zaczesać na bok, bo w dwóch kickach nie wypada iść na pogrzeb. Zresztą nie wypada podwójnie, gdy ja ją zabiłam...
We włosy wpięłam czarną różę, a oczy pomalowałam lekkim cieniem do powiek, koloru moich włosów. Czerwone jak krew... Krew na jej gardle.
Uderzyłam o biurko... Ze złości na samą siebie. To jest okropne, jak ja mogłam tak postąpić?! To wszystko przez NIĄ... ONA mnie wkopała w ten pakt... Ja w życiu bym się nie zgodziła, bo przecież wierzę w Boga i starałam się chodzić do kościoła, aby modlić się o lepsze życie. Może nie powinnam i rozzłościłam tylko Boga? Jeśli tak jest, to przepraszam... Ciekawe co się dzieje z Knight'em, wybaczy mi tę zdradę stanu? Czy Bóg mi kiedyś wybaczy? Mam szanse na odkupienie win?
''Nie masz już żadnej szansy na polepszenie swojej sytuacji... Będzie tylko gorzej.''
Dzięki za pocieszenie. Jesteś naprawdę okazem zła, Death. Nie odzywaj się do mnie, jasne? Nie chcę Cię znać...
Usiądę i poczytam jakąś książkę, czekając na czas wyjścia...

- Alice, wychodzimy! - Mama krzyczała z kuchni. Niechętnie wstałam i ze strachem, który mnie pochłoną wyszłam na korytarz. Gdy wychodziłam, spojrzałam ostatni raz w lustro, aby ujrzeć moją twarz... Wyglądałam okropnie, a ten czerwony makijaż wszystko pogarszał. Trudno, nie mam czasu na poprawki, pora iść... Witaj, Lucy!

Samochodem się jedzie z jakieś pięć minut i mamy piękny cmentarz. Niedaleko jest także kościół, ale wolę go omijać jak na razie... Widzę czarny karawan, który stoi przed bramą cmentarza. Z niego wyciągają trumnę, średniej wielkości, drewnianą, z imieniem i nazwiskiem, trumnę... Z miękkimi nogami wysiadłam z auta i poszłam z rodzicami za ludźmi w garniturach. Widziałam płaczącą jej matkę i ojca... Za nimi jej siostra, ubrana w długą, prostą, czarną suknię, a na włosach miała kapelusz z siatką na oczy. Na nią był szereg ludzi, a wśród nich był Oliver... Mama dała sugestie, abym się pospieszyła, wzięłam od niej kwiaty i dołączyłam obok niego. Gdy się na mnie spojrzał, ujrzałam, że jedno oko ma zakryte... Jego prawe oko było okryte czarną przepaską. Włosy miał zaczesane na tę stronę, chyba, żeby się nie rzucało w oczy, że jest coś nie tak. Skrzywił się i zaczął półszeptem:
- Masz czelność tu przyłazić? Po tym co zrobiłaś?
- Ciszej.
- Zamknij się... Nie masz prawa mnie pouczać, bo tym co zrobiłaś.
- Jestem normalną osobą i nie zabierzesz mi tego.
- To raczej ty mi odebrałaś oko... - Co? Ja go tylko pogłaskałam po twarzy, debil.
- Jakie znowu oko? To dlatego ta przepaska?
- Zachowuj się Alice. - Moja matka nic nie rozumie, nie wie co zrobiłam i nawet nie dopuszcza do siebie takiej myśli... Oliver się odsunął kawałek dalej, a my wszyscy stanęliśmy przed głęboką dziurą... Dziurą, która zaraz miała pochłonąć ciało Lucy z rozszarpanym gardłem... Ciekawe jak wygląda? Może ją rozkop... O czym ja myślę? To niedorzeczne. Jak mogę dopuszczać do siebie takie myśli? O nie, nie, nie...
''Bo jesteś złem.''
Znowu Ty? Nie siedzisz w czeluściach mojej głowy? Musisz się wywyższać? Zostań tam i się łaskawie zamknij.
''Nie, bo robi się ciekawie, kwestia czasu, aż zrobisz następną masakrę... Jesteś żałosna, naprawdę.''
Bo ty niby lepsza...

Ksiądz poświęcił trumnę, a ja zerwałam jedną białą różę z mojego bukietu i położyłam na trumnie... Ostry wiatr otulił moje ciało. Poczułam chłód, który dobiegał z trumny. Czułam tę nienawiść...

Przepraszam, Lucy.

Ale myślę, że jesteśmy kwita...

''Zaskakujesz mnie, zabawimy się?''

Nie.
Muszę wszystko przemyśleć, muszę stąd uciekać.
- Mamo, wracaj sama, nie czekajcie na mnie... - Nie poczekałam na odpowiedź, po prostu uciekłam, ale za daleko biec nie mogłam, ktoś mnie złapał za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Olivera, za nim stał Knight, patrzył na mnie z uśmiechem, ale nie takim wrednym, takim życzliwym i prawdziwym. Natomiast Oliver patrzył z okiem nienawiści. Trzymał rękę na moim ramieniu i co raz to mocniej zaciskał, bolało jak cholera, myślałam, że mi zaraz wyrwie jakąś część ciała.
- Trzymaj się z daleka od szkoły i reszty ludzi z kręgu, jasne?
- Mówisz o tych, którzy mnie rozebrali i wbili mi nóż w jelita?
- Mądra dziewczynka, a teraz, gdy już wiesz o kogo chodzi, to trzymaj dupe przy sobie, jasne?!
- A ty znasz inne polecenie, niż ''jasne''? Bo jasne, to może być słońce.
- A Ty nie będziesz pyskować, okej?
- Grzeczny chłopiec. A teraz, jak już poznałeś nowe słowo, to puść mnie i spadaj.
- Pff... - Knight zabrał jego rękę z mojego ramienia i zasłonił go swoim ciałem. Nie miał już skrzydeł, ale miał oboje oczu brązowych...
- To jest soczewka, rozumiesz? Taki kamuflaż. Gdzie demon? - Zapytał.
- Nie wiem, ale nie chce go znać. Przepraszam za to, co zrobiłam. Mam nadzieję, że sąd Boży mi kiedyś wybaczy.
- Mam taką nadzieję... Niestety aniołem idealnym nie jestem i dali mnie do oddziału ''zwalczania'' zła.
- To istnieją anioły, które nie upadły, ale są czystymi, ale zarazem mają grzech? Jaki to grzech, aniele?
- Nie żartuj sobie z tego... Na razie Cię to obchodzić nie powinno. - Powinno, powinno...
''Masz racje... Wbij mu kołek w serce, rozszarp go na kawałki, Alice!''
Ale to nie wampir, geniuszu.
''Co mnie to? Nudzi mi się...''
Jesteś okropna...

Nie odpowiadając już im, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę domu. Z daleka usłyszałam znajomy głos...
'Alice! Czekaj, to ja! Rozalia!'
Nie chcę jej na razie widzieć...

Death, niech ona się potknie!

''Tak jest, Alice.''

Usłyszałam tylko krótkie ''Auć!'' i już wiedziałam, co się stało, obrót głowy tylko potwierdził to, że wywaliła się. Oliver z Knightem podbiegli jej pomóc, a ja miałam czas na ucieczkę...
Ucieczkę przed ludźmi.
Przed dobrem...

''Jesteś okrutną osobą, Alice...''

Tak samo jak Ty, Death...




~Pozdrawiam, SoB~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz